Czy Polacy potrafią jeszcze zaufać ludowcom?...
Polacy chcieli zmiany i widzimy efekt tej chęci. Byliśmy, jesteśmy i będziemy w parlamencie, zawsze stojąc na straży konstytucji – to słowa byłego przewodniczącego PSL, Janusza Piechocińskiego po dotkliwych dla partii wstępnych, sondażowych wynikach wyborów parlamentarnych w 2015 roku. I choć ostatecznie ludowcom udało się wejść do sejmu, to wynik ledwo 5.3% okazał się być najsłabszym wynikiem tej partii w historii.
Cztery lata później PSL, mimo iż dumnie odpowiada, że również „byli, są i będą w parlamencie”, ta pewność jest jeszcze bardziej wystawiona na próbę w samej partii niż po ogłoszeniu wyników poprzednich wyborów. Na pewno sporym kłopotem przy starcie w tych wyborach będzie fakt, że raptem kilka miesięcy wcześniej ludowcy startowali ramię w ramię w koalicji, która dość ostentacyjnie zaprzeczała ideom chadeckim, wykonując mocny skręt w lewo. Dziś trudno jednoznacznie stwierdzić, na ile PSL udało się odrobić straty związanymi z euro wyborami. Pewne jest jednak to, że samodzielny start to bardzo duże ryzyko niepowodzenia, to znaczy nie przekroczenia progu wyborczego.
I gdyby ktoś jeszcze rok temu powiedział, że wydarzy się to, co wydarzyło się kilka dni temu, z pewnością nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzyłby w taki obrót sprawy. A jednak, urokiem polityki są często właśnie takie niespodzianki.
Oto okazuje się, że z najstarszą partią w Polsce, którą można bez skrępowania uznać za partię systemową, startuje stowarzyszenie, które na swoich sztandarach ma wypisane prawie że drukowanymi literami – czas na zmianę systemu.
Patrząc jednak z praktycznego punktu widzenia, ten sojusz jest potrzebny obu stronom. Zdecydowanie zwiększa to szanse PSL na przekroczenie progu wyborczego (żeby nie powiedzieć, że wręcz to gwarantuje), a także daje niemal pewne miejsca w sejmie dla kilku ważnych działaczy ruchu Kukiza.
Czy jednak ten – egzotyczny – duet przyjmie się w polskiej polityce na tyle dobrze, żeby, jak mawia Władysław Kośniak-Kamysz – silnie centrowa opcja mogła odebrać samodzielne rządy Prawu i Sprawiedliwości?
To oczywiście nie zależy tylko i wyłącznie od nich samych, bo ważny jest tu też wynik innych partii opozycyjnych, ale nie da się ukryć, że stanowi to dość spore zagrożenie dla partii Jarosława Kaczyńskiego, zwłaszcza w przypadku uzyskania przez PSL-Koalicję Polską wyniku powyżej 8%.
O ile już teraz można śmiało stwierdzić, że elektoraty te nie zsumują się (co by pewnie ten 8% pułap od razu pozwoliło przekroczyć), tak nie wiemy, na ile mocny akcent w kampanii będzie miał głos ludowców. I na ile ich program przedostanie się do ogólnej publicznej dyskusji programowej. A właśnie ten głos może się okazać receptą na bolączki chadecji.
Po dobrej strategicznie akcji w sejmie podczas głosowania nad powołaniem nowego marszałka wygląda to jednak obiecująco. Czy liderom Koalicji Polskiej uda się skutecznie przeprowadzić kampanie wyborczą, nie demotywując swojego elektoratu?